Idzie ku dobremu.
Sobie notkę strzelę, co mi szkodzi. Poprzednie dwie uniewidoczniłam ze względu na ich irytujący charakter. Od czasu ich napisania poprawiło mi się. Niestety nie w wyniku poznania podstarzałego Albańczyka (chociaz cały czas mam nadzieję, że któryś mnie znajdzie na fejsbuku i porwie), ale blisko, blisko, bo moment był równie przełomowy i również brał w nim udział fejsbuk. Po jakiś 6 latach spotkałam się z moją najbliższą i właściwie jedyną przyjaciółką z dzieciństwa, Itą. Ci, którzy wiedzą na jak strasznej towarzyskiej pustyni do tej pory egzystowałam, wiedzą pewnie też jak wielkim przeżyciem musiało być dla mnie to spotkanie. Bałam się tej konfrontacji po latach do tego stopnia, że niemal do ostatniej minuty przed umówioną godziną, wahałam się czy nie uciec. Rozstawałyśmy się w niewyjaśnionych okolicznościach jako dzieci wchodzące w okres dojrzewania, a teraz przecież obie byłyśmy już dorosłymi kobietami ze skromnym bagażem doświadczeń. Nie wiadomo było o czym rozmawiać, a o czym nawet nie wspominać, z czego nie żartować, ale gdy już trema wstępnie minęła, a głosy zeszły z piskliwych tonów, nie mogłam wyjść spod wrażenia jak wiele - pomimo upływu lat - nas łączy. Tematów nie brakowało i mam nadzieję, że nie zbraknie, bo ani myślę rezygnować z tej przyjaźni:).
O matko, z tym moim katarem nie da się pisać... Przeziębiłam się, w środku lata się przeziębiłam, zawsze musze być oryginalna, psia mać. Mam nadzieję, że mi przejdzie niebawem, bo we wtorek ostatecznie się dowiem czy mam już szukać pracy na kasie w Realu czy poczekać do pierwszej sesji. Iiiiiii, gdyby się tak szczęśliwie złożyło, że by mnie jednak przyjęli, to w przeciągu trzech dni mam w zamiarze stawić się tam osobiście z plikiem dokumentów. To znaczy mam trzy dni na złożenie dokumentów, ale że lubię wycieczki, to pewnie pojawię się tam już pierwszego dnia, a kto wie czy nie drugiego i trzeciego, bo pamięć mam kiepską i zawsze mogę czegoś zapomnieć, przecież : > A, że jeszcze przygwiazdorzyć lubię to chciałabym tam wkroczyć w pełnej krasie, bez niebezpiecznych wycieków z nosa . Nie ukrywam, że chciałabym się też wtenczas spotkać z Bachem, ale po pierwsze mam wrażenie, że nie ma go w Bydgoszczy i przez dłuzszy czas nie będzie, a po drugie czuję jakbym ostatnimi czasy była u niego na cenzurowanym. Chyba potrzebuję z nim odważnie porozmawiać, ale póki moje studia stoją pod znakiem zapytania, wolę go nie niepokoić.
Pozostaje jeszcze jedno pytanie: co jeśli jednak nie prawo? Odpowiadam całkiem poważnie: filologia bałkańska. W drugim naborze, bo przy pierwszym przykozaczyłam i obstawiłam tylko prawo, ale z racji popularności tego kierunku [filologii], nie powinnam mieć kłopotu z uzyskaniem indeksu. Jak widzę moją przyszłość po filologii bałkańskiej? Obraz mam dość mętny. Najpierw może coś w turystyce, później zdecydowanie bardziej poza Polską niż w Polsce. Oczywiście, mąż Albańczyk. Czy nie działam zbyt impulsywnie? Nie. Dla człowieka bez pasji, każda jej namistka jest godna uwagi.
Mam jednak podstawy, by sądzić, że jednak d o s t a n ę s i ę na prawo w Toruniu, ale ciiiichooo sza, bo jeszcze zapeszymy, a życie lubi zaskakiwać.