W oczekiwaniu na 13 lipca.
Wychodzę z założenia, że lepiej pisać niźli trwać w milczeniu. Zbyt wiele w życiu milczę, by pozwalać sobie na komfort milczenia w Internecie. Zmęczona jestem, nie zdązyłam jeszcze odespać powrotu z Albanii, bo z samego rana musiałam odebrać moje świadectwo maturalne. Ekhm, ekhm. Zdałam, nic to przecież dziwnego, moje pączusie. Podstawy zdałam z szokującym rezultatem, in plus. W szczególnosci język polski - ekhm, ekhm, nachylcie się pączusie, a może lepiej usiądźcie - dostałam 96%. Naprawdę nie wiem, na jak bardzo naćpanych egzaminatorów musiałam trafić, że uzyskałam taki wynik (przecież żartuję, a że dowcip mam kontrowersyjny i często mało wyszukany - gniewem się nie zanoście drodzy egzaminatorzy, każdemu się zdarza coś wciągnąć:> gorzej z takimi cichaczami, uprzejmymi donosicielami, co lubią trochę nasmrodzić tu i ówdzie, gdy tylko jest sposobność, ale my już nie pamiętamy TYCH ludzi i oni z pewnoscią nie pamiętają nas) jestem bardzo wdzięczna losowi i upita szczęściem, że się tak kiczowato wyrażę. Ten wynik w połączeniu z ilością procentów uzyskanych z angielskiego (95%) i matematyki (80%) powinien zagwarantować mi indeks na kierunku prawo na uniwersytecie w Toruniu. Stała się bowiem dziwna rzecz, przy rekrutacji na ten rok liczą się wyłącznie podstawy, pobiezne obliczenia wykazują mi jakieś szalone liczby, o które w najbardziej fantasmagorycznych snach bym siebie nie podejrzewała - jakieś 92 pkt na 100 możliwych. Oczywiscie, wszystko zależy od średniej rocznika, a życie lubi zaskakiwać, ale mimo wszystko chyba umiem liczyć i chyba nie może być zbyt wielu takich geniuszy jak ja? Chyba mam ten indeks, oby! Wszystko ostatecznie wyjaśni się 13 lipca, o godzinie 14:00. W gruncie rzeczy, pomimo tego właściwie satysfakcjonującego wyniku, nie mogę spać spokojnie. Dręczy mnie strach przed tym, że nie dopelnię jakiejś formalności, przeoczę jakąś rubrykę, przelew nie dojdzie na czas. Nerw mną trzepie, wczoraj dla przykładu, zrobiłam przelewy opłat rekrutacyjnych do Torunia i trzech pozostałych uczelni a wciąż mi na każdym wyświetla, że opłata nie została dokonana. Wiem, że przelewy bankowe mają określony czas realizacji, że dla uczelni to dość gorący czas, więc może trochę wody upłynąć nim zmienią mi status na IRK, ale co jeśli pieniądze poszły w kosmos, jeśli zdarzył się niespotykany dotąd wypadek, nieoczekiwany błąd systemu bankowego? Dobra, dobra, może nie będę się nakręcać.... Jeśli chodzi o resztę uczelni, które chcialabym zaszczycić swoją osobą, to nie mam co do moich szans wielu złudzeń - tam - prócz UW - podstawy się nie liczą, a ja niestety nie mogę zbytnio liczyć na moje rozszerzenia. Polski wypadł przeciętnie - 73%, angielski - też przecietnie - 68%, o historii wolałabym nie wspominać, chyba, że przysięgniecie, że nikomu nie powiecie - 44% (dla swojego pocieszenia dodam, że przecież wcale się nie uczyłam, a część z wypracowaniem całkowicie olałam - olewaj tak dalej, dziewczyno, zostaniesz... hmm ogrodnikiem?) Fajerwerków zatem nie ma, jest liczenie na cud. Paradoksalnie muszę powiedzieć, że najwiecej szans chyba daja mi przeliczniki z UW, ale tam poziom z pewnością będzie taki, że poniżej 85 pkt w 100 pkt skali nie ma co dotykać myszki. Sama nie wiem, może jest cień szansy na UAM, z pewnością większy niż na UWr. Zresztą, komu by się chciało studiować w miejscu odległym o dzień drogi od domu... Ale dyplom z tego miejsca się liczy... Nie wiem, nie wiem, a muszę kończyć, bo matula znowu zaczyna nadużywać Frondy. Tak mnie to złości, że naprawdę. Naprawdę, naprawdę!