To nie przystoi.
Jestem przerażona moimi wahaniami nastrojów. Kompletnie nie mogę brać za siebie odpowiedzialności. Z czystej troski o dobro innych nie powinnam angażować się w cokolwiek, a już z pewnością powinnam mieć całkowity zakaz angażowania kogokolwiek w moje pomysły. Gdy o tym zapominam, robię idiotkę nie tylko z siebie, ale co gorsza z niewinnych ludzi.
Naprawdę wierzyłam w to, że pojadę we wrześniu do Czech. Nie tylko wierzyłam, ale zabrałam się za realizację tego pomysłu - zdążyłam już nawet zarezerwować nocleg w Melniku. Jednak wszystkie moje plany, wzięły w łeb po spotkaniu z naszymi kulturoznawcami. W ramach ciekawostki opowiedziałam im o tym całym moim poronionym pomyśle. Tak właściwie to miałam nadzieję, że zobaczę jakieś niekontrolowane drgnienie na twarzy Stanisława, które zdradziłoby chociażby krztę dezaprobaty z jego strony dla tego, że ledwo minął miesiąc od kiedy w zapamiętaniu nazywałam go "boskim Stanisławem", a ja tu już kręcę z jakimś nieznajomym facetem z drugiego końca Polski, ale chyba nic takiego nie znalazłam w wyrazie jego twarzy. Zarówno on, jak i Michał, jednogłośnie z podziwem stwierdzili, że to nieprzeciętna akcja i przyznali mi plus 10 do zajebistości (nie znalazłam cenzuralnego synonimu). Przy okazji rozwinęła się dyskusja na temat wspólnego noclegu i wtenczas zrozumiałam, że jestem jedyną osobą, która wierzy w to, że wrócę z Czech w stanie - ekhm - niewinności. Cały dzień i całą noc dumałam i dumałam, jak tu zrobić żeby wilk był syty i owca cała, ale nic mądrego nie wydumałam. Z szacunku do basisty, do jego ciężko zarobionych pieniędzy i uciekającego czasu, postanowiłam postawić sprawę jasno i mejlowo odwołałam cały wyjazd.
Drogi eS,
Za chwilę się bardzo zdenerwujesz, a nawet - używając bardziej nacechowanej emocjonalnie retoryki - za chwilę się wk**wisz.
Nie jedziemy do Czech. Odwołuję wycieczkę.
Jest mi naprawdę głupio i jest mi wstyd, że nakręciłam całą tą akcję, a teraz odwołuję ją jakby to był niedzielny spacer do kina. Przepraszam Cię najmocniej jak potrafię, ale to po prostu nie ma prawa się odbyć, oboje padliśmy ofiarą mojej bujnej wyobraźni. Nie wiem, co sobie myślałam proponując Ci ten wyjazd, może wydawało mi się, że zrobię z Ciebie przyjaciela, ale takie rzeczy (jak damsko - męska przyjaźń) się w przyrodzie nie zdarzają, o czym oboje dobrze wiemy. Odniosłam wrażenie, że upatrujesz we mnie materiału na przyszłą dziewczynę. Taka podróż owszem, mogła by być całkiem miłym początkiem związku, gdyby nie to, że aktualnie nie szukam chłopaka i nie jestem na tyle rozwiązła by pozwolić sobie na trzy noce bez zobowiązań. Nie chcę zatem prowokować takich sytuacji i nie chcę by ktokolwiek czuł się oszukany.
Mam nadzieję, że przez mój brak powagi nie poniosłeś żadnych strat. Rozumiem Twoją złość i biorę to na klatę. Jeszcze raz przepraszam.
Ala
Teraz ze strachem czekam na jego reakcję. On nie z takich co to pokornie przyjmują takie wiadomości, więc mogę się spodziewać lada moment serii telefonów albo jakiegoś soczystego mejla. Telefonu nie odbiorę, ale na mejla czy tam wiadomość na gg już się psychicznie przygotowałam, więc może nie będę się ciąć. Swoją drogą to była tak typowa dla mnie akcja, że jej przebieg można było przewidzieć jak tylko wpadłam na ten pomysł. Zawsze najpierw jest zryw, zapał, później próbuję kogoś do tego zwerbować, coś tam organizuję i nagle, w poblizu finiszu dochodzę do wniosku, że to nie ma sensu i że tak właściwie to szkoda mi pieniędzy. Tutaj też dużą rolę odegrała kasa. Co prawda miałam wolne środki, które całkowicie wystarczałyby mi na realizację tego pomysłu, ale wysokości tej kwoty pilnie strzegł ojciec, który ostatnio uroił sobie, że koniecznie muszę trzymać te pieniądze na czarną godzinę w toruńskich włościach. To bardzo zdrowe podejście, aaaale, szczerze mówiąc, naprawdę nie wiem jak czarna by to musiała być godzina żebym sięgnęła do własnych oszczędności. W każdym razie, tą kontrolę moich pieniędzy dałoby się jeszcze jakoś obejść, ale wizje chorego umysłu trzeba dusić w zarodku, a nie zarażać nimi innych.
Grr.. jeszcze muszę odwołać rezerwację:/