I pomyśleć, że mogłabym dzisiaj być...
Przyjechałam z powrotem do Olsztyna. Współlokatorki nie znalazłam, jestem natomiast bliska znalezienia drugiego mieszkania. Wcale nie dlatego, że to pierwsze mi się nie podoba, powiedziałabym, że wręcz z każdym kolejnym dniem czuję się w nim lepiej, już nawet nie boję się używać wanny, moje bakterie zżyły się z zarazkami tam zastanymi, ale jedna z kandydatek na współlokatorkę zapaliła mnie pomysłem wspólnego znalezienia czegoś tańszego i ładniejszego. Niestety, jak to ze mną bywa, najpierw uznałam to za kapitalny pomysł czego wyraz dałam rozentuzjazmowanym tonem w rozmowie telefonicznej, a teraz zaliczam zjazd nastroju i całe to przedsięwzięcie wydaje mi się zbyt ryzykowne. Właściwie to mam rozterkę czy większe ryzyko stoi za szukaniem współlokatora na tydzień przed rozpoczęciem, czy też szukaniem mieszkania. Za szukaniem nowego mieszkania przemawia to, że nie musiałabym dzwonić do tej dziewczyny i wszystkiego odkręcać, za odkręceniem przemawia natomiast to, że nie musiałabym dzwonić do właścicielki i składać wypowiedzenia. Jako, że składanie wypowiedzenia to decyzja wyższego szczebla, niebawem będę musiała zadzwonić do dziewczęcia. Szkoda, bo dziewczę fajne, szło się normalnie dogadać, do tego studiuje prawo na 3 roku, więc na pewno służyłaby doświadczeniem, ale jedno mieszkanie musi mi wystarczeć. Jutro zresztą wychodzą Anonse, w których zamieściłam ogłoszenie, więc jest nadzieja, że coś się ruszy. Chociaż z pewnością nie będzie łatwo biorąc pod uwagę fakt, że jest to mieszkanie bez dostępu do Internetu. Właściwie sama nie wiem czy przypadkiem ten brak nie przywiał mnie w olsztyńskie progi. Przez kilka dni miałam nawet Internet na miejscu, bo niesłychanym zbiegiem okoliczności okazało się, że u sąsiada jest taki sam klucz zabezpieczeń sieciowych jak u mnie w domu, więc dostęp miałam całkiem elegancki, ale pewnego popołudnia nagle się skończył. Podejrzewam, że sąsiad usłyszał (strasznie cienkie ściany są w tych blokach) jak mówiłam przez telefon, że Internet jest na dziko i zakrdlaczegoęcił kurek z dobrodziejstwem, zmienił klucz. Tylko zastanawia mnie dlaczego nie pojawiło mi się żadne okienko z informacją, że klucz jest nieprawidłowy albo coś w ten deseń. Ciągle mam nadzieję, że sąsiad się jednak nie skapował i że to wina mojego komputera, bo nawet jak łączy się z siecią publiczną (strasznie kiepski zasięg, wymagający akrobacji wręcz), to się nie łączy, że tak powiem, a znaczy to tyle, że jest "połącznie lokalne" i żadna strona internetowa nie wchodzi. Ot, zagwostka...
Chętni na mieszkanie w Toruniu? Spokojnie, nie wszyscy na raz!
Zaczyna się całkiem przyzwoicie, nie?
Korytarz też w sumie nie budzi emocji...
Kuchnia jasna, ale gdy się tak obrócić...
Nooo, zaczynamy mieć wątpliwości... (czy to kubek z krecikiem? Taaaak, to mój ulubiony kubek z krecikiem zakupiony lat temu kilka w Pradze) Ale może chociaż łazienka jest nowa...
Hmm.. no to ubikacja?
Ekhm, to my się zastanowimy jeszcze i jakby co damy pani znać...