Nocna doza samokrytyki.
Aaaahahahahah! Właśnie pan od basu przysłał mi swoje zdjęcie, aaaahahahahahaaha! Wbrew pozorom wszystko z nim w porządku, ale w jakiś taki histeryczny śmiech wpadłam. Trzeba przyznać, że takie przesyłanie sobie fotek jest... hmm... uwłaczające inteligencji? Nieswojo się poczułam, gdy tym uśmiechem z półobrotu na mnie spojrzał. Wyskoczył zaraz po otworzeniu mejla (głupi gmail, pokazuje miniatury zdjęcia przy wiadomościach) wprost do mojej sypialni. Nasz delikwent zdecydował się na zdjęcie od głowy do ramion, co może sugerować, że chciał uniknąć pokazywania swojej postury, po budowie szyi wnioskuję niestety, że jest dość rachitycznej budowy, ale ogólnie... Niezły jest! I brodę ma, mrrrrrrrrrr! A jakie piękne zakola, bossskie!:> Jakże to tak można jednak człowieka po wyglądzie jedynie, Alutko! Miałam wam napisać, że chcę się zmienić, że będę czytać ambitne książki i czyścić duszę, że chcę znów być wyjątkowa, ale powiedzcie sami, jak można być pozbawionym grzechu, gdy mężczyźni są tak nieprzyzwoicie przystojni i coraz częściej stoją w zasięgu mojej ręki? Widzicie, otóż człowiek zna się na tyle, na ile sprawdził go świat/ życie (nie pamiętam jak to dokładnie brzmiało, a jest już zdecydowanie za późno bym miała tego szukać). Jako 15 - letnia Alutka owszem, mogłam pisać różne rzeczy, mogłam jeszcze różniejsze rzeczy deklarować, lecz cóż ja wtedy o życiu i jego pokusach wiedziałam? Wyrokowanie i mądrzenie się było wtenczas znacznie łatwiejsze. Nie znałam ani siebie, ani świata/życia (tak, teraz też go nie znam). Chociaż, jeśli mamy być szczerzy, to już wtenczas nie grzeszyłam skromnością o czym świadczą moje podręczne diariusze pełne nawiązań do filmów przyrodniczych. Wydaje mi się, że wcale się nie zmieniłam, przestałam jedynie udawać kogoś kim nie byłam, choć zdaję sobie sprawę, że ten ktoś był atrakcyjniejszy ode mnie. Dostrzegam też niebezpieczeństwa związane z tym poluzowaniem hamulców i pierwszym oddechem wolności. Za dużo tlenu oznacza błyskawiczne spalenie się... Bzdury, bzdury, bzdury! Chciałam jedynie napisać, że jestem przeszczęśliwa z powodu zachęcającej aparycji pana basisty i wprost nie mogę się doczekać tych pełnych zakłopotania chwil obustronnej ciszy. Nie wiem dlaczego, za wszelką cenę próbuję się tłumaczyć. Jestem pusta i zawsze byłam, w przyszłości może nie będę, ale droga do tego daleka. Jestem pułapką. Nie ubieram się wyzywająco, mam całkiem inteligentny wyraz twarzy i potrafię ładnie układać słowa. Ktoś myśli sobie - ale sztuka, w końcu coś oryginalnego! - a tu taki zonk, bo to zwykłe, tępe lachonidło, tylko białych kozaczków z domu zapomniało.
Ten bass!