O nieruchomościach ciąg dalszy...
Nie wiem jak zacząć. Nie mam potrzeby pisania, ale mam pilną potrzebę dokumentowania mojego życia. Może nie pilną w sensie, że coś się właśnie wydarzyło, a ja koniecznie chcę tą chwilę zatrzymać, że tak sobie poetycko pobzdurzę, chodzi bardziej o jej intensywność i permanentność, nie nagłość. Lubię wiedzieć co kiedy się działo, a pamięć mam, jakby nie patrzeć, kiepską, po jakimś czasie wszystko zlewa mi się w całość, nie pamiętam co komu mówiłam i czy to co mówiłam, przypadkiem nie mówiłam do siebie. Sami rozumiecie. Zgubiłam wątek.
W każdym razie chciałam napisać o tym, że wczoraj znalazłam mieszkanie, a jutro podpisuję umowę. Mieszkanie jest małe, drogie jak na warunki tam zastane i niemiłosiernie zasyfione, ale ma jeden atut, znajduje się na ulicy Gagarina, dosłownie naprzeciw rektoratu, jakieś 5 minut od wydziału. Właściwie nawet ta odległość nie robi na mnie wrażenia, bo odkąd pamiętam w szkole zjawiałam się na godzinę przed pierwszym dzwonkiem(popatrz Ala, teraz będziesz mogła być 2 godziny wcześniej!), ale całe to szukanie wychodzi mi już nie tylko bokiem, ale uszami, nosem i wszystkimi rozszerzonymi porami, wolę zatem pożyć przez jeden semestr w obdrapanym mieszkaniu niż stracić ostatni miesiąc wakacji, których i tak wystarczająco nie szanowałam.
Nie szanowałam i skończyło się lato. Skończyło, takie właśnie mam wrażenie. Niespodziewanie się zaczęło i równie niespodziewanie skończyło się wczoraj. Nie będzie już kąpieli w jeziorze i krótkich szortów. Wracając jednak do tematu, nie do końca będę miała już spokój. Czeka mnie teraz przecież szukanie współlokatorki. Co prawda nie powinno być z tym problemu, w końcu ludzie wolą przyłączyć się do kogoś wiedząc, że mieszkanie jest sprawdzone niż szukać na własną rękę, ale nie jestem do końca pewna czy znajdę na tyle niewymagającą osobę by pomimo tych 600 złotych miesięcznie mogła przymrużyć oko na te lekko spartańskie warunki (no może nie spartańskie, ale z pewnością nieestetyczne). Myślę, że za 600 złotych można było znaleźć mieszkanie na 10 minut drogi od uczelni o zdecydowanie lepszym standardzie , ale liczę na to, że spora grupa pierwszoroczniaków nie będzie o tym wiedziała i wpakuje się we współlolaktorstwo ze mną ze względu na adres. <gromki śmiech>
Jeśli mam być jednak szczera, to dodam, że najbardziej do przyjęcia tej oferty zachęcił mnie fakt, że mieszkanie jest do wynajęcia od 15 września. Jest zatem szansa, że ostatnie dwa tygodnie spędzę na najprawdziwszych wakacjach z dala od domu, niekoniecznie w Toruniu. Nie rozumiecie? A ja właśnie to zrozumiałam... Czeeeechy... Albania?. Hyhyhyhyhyhyhy! Eeeej, serio, dopiero teraz się zorientowałam, doznałam iluminacji! Zamiast się szlajać po kebabach muszę zbierać grosz do grosza i jazda na camping do Czech. Samemu jednak głupio, Ity nie wezmę, bo to nie jej klimaty, a Stanisław pewnie nie będzie zainteresowany:/ Może mój dwukołowy czarny rycerz mi potowarzyszy, może... Na pewno nie będę go dosiadać w drodze, za mało czasu, skłaniam się raczej ku transportowaniu go pociągiem, ale jak pomyślę o przemocy z jaką mógłby się spotkać ze strony innych ludzi czy przedmiotów, pierwszych rysach zadanych jego satynowej powłoce, to czuję ścisk w sercu i wiem, że nie mogę do tego dopuścić, więc prawdopodobnie pojadę bez niego. O rany, o rany czuję ekscytację!