Aaaaaaaaaaaaaa jaram się!
Przeglądałam właśnie archiwum rozmów mojego gg i doszłam do wniosku, że strasznie stępiałam w przeciągu ostatniego roku. W poprzednie wakacje, ładne cięte riposty, krynica ironii wprost, a teraz wszystko co wychodzi spod moich palców jakies takie mdłe i żalosne. Alutko sprzed roku, przywołuję Cię! Wróć do nas i znów zacznij razić swoim żartem. Szczególną uwagę zwróciłam na rozmowę ze Stanem. Piękna była, widać było, że ja w niej dominuję, intryguję, a gdyby porównać ją z tą dzisiejszą, cóż... zupełnie jakby pisały je dwie różne osoby. Desperacja i brak dystansu. I się tak zastanawiam czy wpłynął na to wtorkowy wieczór czy też od dłuższego czasu coś się we mnie psuło. Wiadomo, czas nikomu nie służy, ale zazwyczaj z jego biegiem zwiększa się dystans człowieka do świata. Chyba, że człowiek się cofa w rozwoju, a to niestety coraz częściej obserwuję u siebie. Jestem wprost oburzona tym co z sobą zrobiłam! Nie będzie nam byle rówieśnik śmiał się w twarz, nie! I to nie on mi bedzie mówił, że ten wieczór był... jak on to powiedział... hmm... o, to było: "syf emocjonalny". To znaczy, że był wynikiem syfu emocjonalnego czy jakoś tak. Pure nonsense! Nie wiem w ogóle co to znaczy, chodzi o to, że oboje byliśmy napaleni jak martenowski piec? Czy, że nie liczyliśmy się ze szkodami w psychice jakie wyrządzi nam taki niezobowiązujący wieczór na kanapie, czy, że on próbuje mówić, że ma emocjonalny syf w głowie i chciał po prostu wykorzystać mnie, bo wydawałam się taką co się nie da? Chłopie, WuTeeF?! Co ty sobie myślisz, to nie sklep, że dotykasz i wychodzisz bez płacenia! Była ręka na piersi, to ja oczekuję, że będzie rączka w rączkę po łące. W tę i nazad aż zdecyduję, że mam dosyć ciebie, Stan. Oczywiście, że nie traktuję ciebie poważnie, ale nie dam sobie w kaszę dmuchać! To ja jestem tą złą kobietą, na którą żalił się Gregory! Boże! Co za cudowny kop energii! Znów chce mi się żyć! To co, na rowerek? Zabiorę cię nad jezioro i wykorzystam, Staaan. Staaan, wprost nie mogę się doczekac, kiedy wrócisz z Poznania, poznasz ogrom mojego nienasycenia!
Niech mię, jakas mnie taka euforia złapała, nie wiem o co chodzi. Poszłam na spacer, na uszach miałam Trójkę i na początku zdawało się, że będzie nieciekawie. Kręciło mnie się w oczach łez kilka, że znowu nie poszanowałam swojego ciała, ale potem przyszło jakieś opamiętanie. Nie będziemy świrować pawiana z powodu jakiegoś niedotulonego przez mamusię nastolatka! Życie do mnie powróciło, muzyka do mnie powróciła i wiem co piszę, bo tego stanu nie czułam nawet w Albanii. Luz, lekkość kończyn, lekkość mózgu. Coś pięknego! I wiem, że już mnie nie czytacie, bo mówicie "pff, Alutku", że niby lepiej mnie znacie, że jutro napiszę: "świecie, świecie okrutny, znów mnie nie kochasz, znów musze gnić przez ciebie na kanapie", ale ja wiem swoje. Nie zrealizuję moich planów? Oczko do Pana od komentarza, wjechał mi Pan na ambicję bardzo, a ja jestem czuła na takie najazdy, za co niezmiernie jestem wdzięczna zresztą. To prawda, nie byłam jeszcze w żadnym biurze w sprawie mojego prawa jazdy, nie przeczytałam od tego czasu wiele stron z Łysiaka, nie znalazłam willi z basenem w Toruniu i nie dojechałam do Szczytna, ale! Ale zrzuciłam przez ten tydzień 1,5 kg, jutro jadę rowerem w łańskie lasy, a we wtorek wybieram się do Torunia z najpoważniejszym zamiarem znalezienia i obejrzenia mieszkania. Wiem, że pewnie jeden dzień to za mało, ale... już ja wiem, że nie wrócę na tarczy.