O byciu jołopem.
Mit o Prometeuszu od początku swojego istnienia był inspiracją zarówno dla artystów jak i filozofów. Najstarsze wzmianki o Prometeuszu można znaleźć w utworach Hezjoda, jednak z nawiązaniami do tego mitu równie dobrze możemy spotkać się w literaturze współczesnej, o czym świadczy chociażby utwór Zbigniewa Herberta pt. „Stary Prometeusz”, któremu poświęcę więcej uwagi w dalszej częście mojej prezentacji. Szczególną uwagę poświęcam tu trzem epokom: starożytności, gdyż jest to epoka najbliższa powstaniu mitu, romantyczności ze względu na szczególną popularność motywów prometejskich w tym okresie oraz współczesności jako epoce, w której przyszło mi i państwu żyć. Ciągłe nawiązania i kontynuacje niewątpliwie świadczą o aktualności tej historii oraz pewnym znaczeniowym i symbolicznym bogactwie, lecz jednocześnie skłaniają do zadania pytania dlaczego to właśnie ten mit zyskał aż taką popularność w kulturze europejskiej?
Prometeusz był synem Japeta i nimfy Klimene, należał do pokolenia tytanów. Za sprawą Ateny otrzymał gruntowne wykształcenie, które następnie postanowił przekazać ludziom. Nie spodobało się to Zeusowi, który widząć rosnącą potęgę człowieka zadecydowal o wytępieniu ludzkiego rodu i jedynie dzięki wstawiennictwu Prometeusza odszedł od tego zamiaru. Konflikt pomiedzy nim a Prometeuszem zaognił się, gdy ten oszukał najwyższego z bogów podczas składania Bogom ofiar ze zwierząt. W odwecie za ten czyn Zeus, wiedząc o szczególnej sympatii jaką Prometeusz darzył ludzi, postanowił zabrać im ogień. Według innych wersji mitu ludzie nie znali jeszcze ognia a Zeus kategorycznie sprzeciwił się udostępnieniu go ludziom. Nie powstrzymało to jednak Prometeusza, który wdarłwszy się na Olimp skradł ogień i podarował go ludziom. W konsekwencji tego czynu Zeus zesłał bratu Epimeteuszowi, bratu Prometeusza, Pandorę – kobietę piękną, lecz niezwykle leniwą i głupią, która w późniejszym czasie stała się przyczyną wielu nieszczęść jakie dotknęły ludzi. Prometeusz przeczuwawszy podstęp Zeusa zalecił bratu odrzucenie wszelkich podarunków od Zeusa. Tym samym wzbudził po raz kolejny gniew najwyższego z bogów greckich, za co został przykuty do skały Kaukazu. Jako istota nieśmiertelna cierpiał przez długi czas i zdawało się, że nic nie przyczyni się do skrócenia jego męk, lecz po pewnym czasie przybył mu na ratunek Herkules. Poruszony jego historią, wstawił się za nim u Zeusa.
Ta z pozoru sucha notka biograficzna nabiera kolorów w ujęciu jednego z najwybitniejszych starożytnych tragików, Ajschylosa. Prometeusz staje się u niego postacią wieloznaczną, w pewnej mierze także niejasną. Poznajemy go w momencie, gdy jest prowadzony przez Siłę i Przemoc , towarzyszy im także Hefajstos, który z polecenia Zeusa ma przykuć Prometeusza do skały. Już w tej scenie widzimy, że jego postać wzbudza współczucie innych bogów olimpijskich. Hefajstos wzdryga się przed swoim obowiązkiem, gdyż zdaje sobie sprawę z tego, że czyn Prometeusza był popełniony w dobrej wierze. Prometeusz zaś milczy, wyrażając w ten sposób najgłębsze potępienie tego tyrańskiego, niesprawiedliwego wyroku. Dopiero po ich odejściu, poznajemy poglądy głównego bohatera. W jego wypowiedziach dominuje żal. Prometeusz jest w najwyższym stopniu oburzony despotyzmem Zeusa. Dowiadujemy się, że jego bunt jest nie tylko wyrazem walki o własne dobro, lecz przede wszystkim godne życie ludzi. Właśnie w tym utworze spotykamy się z zalążkiem, szerzej rozwiniętej w XIX wieku koncepcji „prometeizmu”. Ogień wykradziony bogom jest tutaj symbolem sił twórczych, dzięki którym ma powstać kultura i cywilizacja, jest także symbolem buntu. Ogień rodzi wiarę człowieka we własne siły, jest motorem procesu uniezależnienia się od bogów. Prometeusz w ten sposób nie tylko buntuje się przeciw bogu, lecz co ważniejsze, staje po stronie ludzkości, a to nadaje temu czynowi rangę zdrady boskiego rodu. Prometeusz, choć uwięziony nie traci ani dumy, ani uporu, do ostatnich słów dramatu pozostaje wierny swoim przekonaniom. Nie ugina się pod naporem gróźb jakie kieruje w jego stronę Hermes, nie prosi o litość. Pomimo propozycji skrócenia mąk po warunkiem wyjawienia okoliczności strącenia Zeusa z Olimpu, niezłomnie trwa przy swoich przekonaniach. Jego cierpienie jest więc świadome i w pewnym sensie dobrowolne. Takie ukazanie zarówno głównego bohatera jak i samego Zeusa do dziś budzi emocje wśród filologów klasycznych. Powszechnie wiadomo bowiem, że Ajschylos był osobą głęboko wierzącą, jak więc mógł przedstawić Zeusa w tak niekorzystnym świetle, jako bezdusznego tyrana, który w pierwszej kolejności kieruje się chęcią zemsty? Szukając odpowiedzi na to pytanie część badaczy literatury podważa autorstwo Ajschylosa, większośc jednak skłania się ku teorii, że „Prometeusz w okowach” jest środkową częścią niezachowanej w całości do naszych czasów trylogii tragicznej i jedynie znając dwie pozostałe części możemy poznac prawdziwy zamiar autora. Niestety prawdobodobnie ten spór nigdy nie zostanie rozwiązany.
O ile przez kolejne cztery epoki mit o Prometeuszu nie był przedmiotem zbyt głębokich dociekań, o tyle w epoce romantyzmu możemy znaleźć wiele zaskakujących interpretacji tego mitu, niektórzy badacze wręcz określają romantyzm jako „epokę Prometeusza” samego tytana czyniąc patronem tego czasu. W romatyzmie rodzi się i rozwija wspomniana już wcześniej koncepcja „prometeizmu” będąca nieodłącznym składnikiem romatycznego pojmowania świata. W pierwszej kolejności oznacza ona wiarę w konieczność poświęcenia się jednostki wybitnej na rzecz innych ludzi lub narodu. Koresponduje to z innym poglądem romantycznym, mianowicie mesjanizmem. Z tą jednak różnicą, że w mesjanizmie rolę jednostki prometejskiej przejmuje cały naród. Oba te elementy odnajdujemy w III części „Dziadów” Adama Mickiewicza. Samotną walkę z bogiem podejmuje Konrad, lecz cały naród Polski jest tutaj przedstawiony jako „Chrystus narodów”. Nic w tym dziwnego, gdyż jak wynika z relacji współczesnych Mickiewiczowi, „Prometeusz w okowach” wywarł na Mickiewiczu ogromne wrażenie jednocześnie stając się w pewnym stopniu literacką inspiracją.
Największą wartością dla bohatera III części Dziadów jest ojczyzna. To właśnie dla niej jest gotów poświęcić nie tylko swoje życie, lecz także duszę. Konrad jest postacią pełną pychy, podobnie jak Prometeusz buntuje się wobec Boga, zarzuca mu bezduszność, nie akceptuje jego woli. Jednak w zestawieniu z Prometeuszem ajschylosowym, w swych zamiarach posuwa się znacznie dalej. Konrad domaga się od Boga „rządu dusz”, walczy z nim o prymat władzy, chce przewodzić i podporządkować sobie naród. Co pozytywne w swych rządaniach kieruje się jednak myślą o dobrze innych ludzi. To właśnie miłość do człowieka, niezgoda na jego krzywdę stoją u podstaw tych radykalnych postulatów. Czytając Wielką Improwizację doświadczamy także innej cechy głównego bohatera. Konrad cierpi z powodu samotności. Samotności jaką z pewnością musiał odczuwać również Prometeusz przykuty do skał Kaukazu. Samotność Konrada wiąże się jednak z walką. W odosobnieniu musi on stoczyć bitwę nie tylko z siłami ciemności, które chcą odebrać jego duszę, lecz także z samym sobą walcząc o zachowanie zdrowego rozsądku. Tragizm postaci Konrada potęguje fakt, że w akcji dramatu, Bóg w żaden sposób nie nawiązuje kontaktu z Konradem, bohater i jego pretensje pozostają więc niezauważone przez Boga, zaś sam Konrad pozostaje w rozdarciu pomiędzy pragnieniem zbawienia ludzkości, a brakiem boskich kompetencji.
Boskie kompetencje i ludzkie dobro nie leżą natomiast w zakresie zainteresowań Prometeusza XX-wiecznego. Obraz jaki zastajemy w utworze Herberta zdecydowanie różni się od dotychczas przedstawionych. Prometeusz Herberta z bohatera antycznej tragedii staje się antybohaterem współczesnej farsy. Ulega nie tylko deheroizacji, lecz w pewnym sensie także karykaturalizacji. Tytan walczący niegdyś o sprawiedliwość zostaje złapany w sieci rutyny. Prowadzi spokojne, ludzkie życie w domowym zaciszu. Ma żonę, kontakty towarzyskie, dom z kominkiem i wypchanego orła na ścianie. Niegdysiejsze symbole ulegają dewaluacji stając się jednie ozdobą mieszkania. Bohater liryczny żyje we względnym dobrobycie i nie myśli już o buncie w imię dobra ludzkości. Jest zdystansowany do swojej przeszłości i wszelkie wspomnienia o niej kwituje ironicznym uśmiechem. Być może czuje rozczarowanie tym jak ludzkość wykorzystała podarowany im ogień, lecz mimo to wie, że jego dalsze poświęcenie nie ma sensu. Można domniemać, że pesymizm i szyderstwo obecne w tym wierszu są wynikiem wojennych doświadczeń autora. Przejawem nieufności wobec bohaterskich postaw, które wcale nie sprawdziły się w wojennej rzeczywistości.
Nasuwa się zatem pytanie czy mit o Prometeuszu uległ dezaktualizacji, czy grozi mu całkowite zapomnienie? Myślę, że nie bowiem jest on niezwykle mocno zakorzeniony w naszej kulturze. Odnosi się niemal do wszystkich dziedzin ludzkiego życia. I to właśnie ten walor zdaje się przesądzać o popularności tego mitu. Właściwie nie sposób policzyć wszystkich dzieł, w których motyw ten został użyty. Chociaż w swojej pracy uwagę skupiłam głównie na literackich kontynuacjach w zaledwie trzech epokach, nie należy zapominać, że pomiędzy nimi również pamięć o Prometeuszu nie ginęła i z pewnością nie grozi jej to w tych trudnych czasach „antybohaterszczyzny”.
CHCĘ UMRZEĆ!!! (żartuje) ale jutra nie przeżyję. Do zobaczenia w sierpniu w sesji popawkowej. Buuuuuuuuuuuu! Pod mostem spać będę, lecz najpierw będzie głośno. Życie byłoby zbyt proste, gdybym mogła tak po prostu zamieszkać na świeżym powietrzu. W ogóle tak sobie myślę, że jeśli miałabym być bezdomna, co mnie z pewnością czeka przy obecnym podejściu do obowiązków, to chciałabym być bezdomną na jakiejś cieplutkiej wyspie, gdzie używa się termometrów w skali od 20 stopni na plusie. To własciwie jest myśl. Tylko jak polski bezdomny ma uzbierać na bilet do takiego miejsca? Bo chyba nie zbierając drobne z koszyków sklepowych:/ Może by tak na piechotkę, a może kawałek wątróbki, a może nereczka, a może…