O boleściach nad prezentacją...
Ratunku! Nie mogę przestać jeść! Jakiś czas temu dowiedziałam się z Internetu o istnieniu ludzi, którzy stres łagodzą objadając się (coś pokrewnego bulimiczkom) i cóż miałam robić, wmówiłam sobie, że ja do nich należę. Lubię tak sobie od czasu do czasu wymyślić jakąś chorobę albo skromny niedobór witamin. Nawet nie wiem dlaczego. W każdym razie jeśli tak dalej sprawa się będzie toczyć to zejdę na cukrzycę jeśli wcześniej nie uduszę się podczas snu moimi fałdami. Już mam wrażenie, że moja krew to roztwór czekolady, nie wiem czy w takim stanie dożyję 20 maja kiedy to mam ustny angielski. A prognozy dotyczące poziomu stresu w najbliższych dniach nie są zbyt optymistyczne, co oznacza, że w dalszym ciągu będę pochłaniać wszystko, co spotkam na swojej drodze, noo może prócz wątróbki i cegieł. Nie wiem co to będzie. Jezusicku, dlaczego ja jestem taka niepoważna? Był czas, czasu było w cholerę, mogłam 5 razy tą prezentację zrobić, ale nie, ja wolałam siedzieć na fejsbuku i hodować fasolę! Brawo Alutka osiągnęłaś 10 level w Farmville, ale z przykrością zawiadamiamy, że na maturę zapraszamy za rok. IDIOTEN ALUTKEN! Co też onen mieć w głowen! Żeby nawet nie pomyśleć, skoro jest się takim leniem o odpłatną pomoc jakiegoś studenta polonistyki! (A o jakiej pomocy mówimy? Hehe oj Alutce wracają siły witalne odkąd pożegnała się z LO 1, oj śpiewa na głos i czulej spogląda na chłopców, co to będzie!) Ehh... nic już nie poradzimy. Jutro trzeba skoczyć do biblioteki w sprawie książki zamieszczonej w mojej bibliografii, którą zwinął mi sprzed nosa jakiś cwaniak. Jeśli jej nie zwrócił, to trzeba będzie fotografować egzemplarz z czytelni, a mam pietra, bo nigdy tego sama nie robiłam. Ostatnio jednak jestem trochę odważniejsza. Nareszcie! - chciałoby się zakrzyknąć. To jest temat na dłuższą rozprawę, ale postaram się zamknąć w dwóch zdaniach. Dostrzegam już granicę pomiędzy moim dzieciństwem i życiem obecnym. (Tak, słyszę jak niektórzy wzdychają teraz "dziecko drogie, przecież ty życia jeszcze nie poznałaś") Widzę, że jest ona nie do przejścia i wszelkie próby przenoszenia zachowań z wcześniejszego etapu życia są bezsensowne i prowadzą do ośmieszenia. Najprościej mówiąc poszerzyła mi się świadomość i jest to po części cenny, lecz w pewnej mierze także bolesny przybytek. Ludzie nieświadomi może i nie czerpią w pełni z tego, co oferuje im świat, ale łatwiej jest im być szczęśliwymi, in meine meinung. Aczkolwiek nie jestem pewna czy lubię tą moją świadomość czy też wolałabym jej nie posiadać. W ogóle w latach poprzednich pojęcie czasu było dla mnie czymś na kształt koła, wszystko się powtarzało, co roku były wakacje, była gwiazdka, był dzień dziecka i miało się wrażenie, że tak będzie już zawsze, co by się nie robiło. Tymczasem czas w moim wyobrażeniu przyjął postać zamkniętej osi czasu, wydarzenia zaczęły być wyjątkowe, nie powtarzające się, a gdzieś w dali tej przestrzeni można dostrzec koniec, podejmowane decyzje okazują się mieć wymierny skutek. Strasznie nudne i nadmuchane, ale musiałam gdzieś to zapisać. Rany Boskie, już 23, a ja robię wszystko tylko nie prezentację. Jestem przerażona, wręcz zdruzgotana wizją mojej klęski.