O...
Straszne rzeczy dzieją się ze mną ostatnimi czasy. Sypiam po kilkanaście godzin dziennie, wszystko odkładam na ostatnią chwilę, właściwie bez zamiaru zrobienia danej rzeczy. Mam na pieńku z mamą i to mocno, jak twierdzi: chamstwo ze mnie wyłazi. Coś w tym na pewno jest, sama ostatnio zauważyłam niesłychaną frekwencję słowa na "k" w moim życiu wewnętrznym. K... to, k... tamto, "o k...!" i jeszcze "ja p..." często stanowią 80% mojej refleksji na temat tego, co sądzę o mojej obecnej sytuacji, jaka jest pogoda albo tego, co zamierzam robić w przyszłości. Być może pieszczę się ze sobą, a może naprawdę jestem na krawędzi. Myślę, że nie radzę sobie bardziej niż zwykle i nikt o tym nie wie. Wszyscy traktują to w kategorii lenistwa, straszą, że jak się nie wezmę teraz w garść, to zaprzepaszczę całe moje dalsze życie.. A ja czuję jak zamykam się w coraz mniejszej przestrzeni, z której nie ma wyjścia. Powoli zrywam z rzeczywistością...
A to Marzena, symbol tej zimy...