Myśli zebrane...
O czym tu pisać, skoro nic się nie dzieje. Skoro nic nie bulwersuje, a o tym co przeraża piszę w co drugiej notce. Moje spanie na "cykle" okazało się niewypałem. Od spania po 3 godziny chyba zaczęłam dostawać gorączki. Przestraszona wizją ugotowania resztek mojego mózgu, powróciłam do praktyki 7 godzinnego wypoczynku.
Muszę się pochwalić, że od tygodnia i dwóch dni nie opuściłam w szkole ani jednej godziny lekcyjnej, co chyba nie zdarzyło mi się od września. Jak się już pochwaliłam, to pewno następnego dnia ulegnę pokusie, ale bądźmy dobrej myśli i wiary we mnie. Doobra, jestem zmęczona...
Idzie wiosna ludzie, milowymi krokami się zbliża. Definitywnie pożegnałam się już z depresją. A to oznacza, że czas najwyższy już zaprowadzić rower do serwisu i kupić sakwy rowerowe. Chociaż z sakwami może być problem. Taka niezdecydowana się zrobiłam. Na początku miały być sakwy o pojemności łącznej 35 litrów, ale gdy tak obejrzałam je na zdjęciach z każdej strony i pomyślałam o tym, co chciałabym tam zmieścić, to wydało mi się, że jednak będę potrzebować czegoś większego. Niestety, całkiem możliwe, że jeśli kupię sakwy o pojemności 50 litrów, to napakuję tam tyle rzeczy, że nie ruszę rowerem z miejsca. Poooza tym, te większe sakwy są droższe i wzualnie paszą mi chyba mniej.