Żarty się skończyły.
Owszem, fajno było się powydurniać, ale w gruncie rzeczy te jutubowanie to niesamowicie wyczerpujące zajęcie a końcowy efekt nie zawsze spełnia oczekiwania. Tam zwyczajnie trzeba mieć gadane, a jak gadania się nie ma, to człowiek zaczyna się chwytać co raz to wymyślniejszych forteli - przebiera się, później śpiewa, a dalej to już chyba zostaje tylko Redtube(teraz widać, kto się uśmiecha:P). Chcąc uniknąć takiego rozwoju zdarzeń, może pozostańmy przy zwykłym blogu. To znaczy, tak sobie myślę, że całkiem tego romansu z wizją nie zakończę. Powiedzmy, że raz w tygodniu coś od siebie puszczę unikając w ten sposób mówienia o niczym.
Ooo... właśnie zostałam zaproszona na domówkę. Ale... w tym zaproszeniu zabrakło mi entuzjazmu... Może bym poszła, a może nie... Ludzie z byłej klasy mają być. Chyba nie mam już o czym z nimi rozmawiać. Hmm... Nie powinnam tak mówić, bo do końca życia zostanę alienem.