O podnieceniu.
Czuję jakieś przemożne niezdrowe podniecenie, które uniemożliwia mi sen. Niestety podniecenie to nie wynika z chuci, jest raczej związane z oczekiwaniem, nie wiem tylko na co. Może na mój ostateczny koniec. Nie chce mi się marudzić, ani opowiadać o tym jak bardzo uległam ostatnimi czasy lenistwu, bo tym raczej nikogo nie zainteresuję. Tak właśnie zauważyłam niedawno, że ludzie o pesymistycznym nastawieniu nie cieszą się powodzeniem w społeczeństwie. Pewno to jest prawda ogólnie wiadoma już od dawien dawna, ale ja tak mam, że we własnym tempie i zakresie odkrywam z dawna odkrytą Amerykę.
Przeczytałam "Inny świat". I jak? Nijak. W ekspresowym tempie przeczytałam "Trans - Atlantyk" i właściwie nic już nie pamiętam, ale wolę wstrzymać się z moimi mało pochlebnymi komentarzami odnośnie gombrowiczowskiej twórczości do momentu omówienia lektury. Myślę, że podobnie jak w przypadku "Ferdydurke" cokolwiek z tego, co autor chciał przekazać dotrze do mnie po miesiącu. Ciężki jest ten Gombrowicz, bo człowiek łatwo się przy nim irytuje. Co tu dużo gadać, na pierwszy rzut oka, a i czasami na kilkanaście następnych rzutów, jeśli nie na każden, czytelnik styka się z pozbawioną jakiegokolwiek sensu paplaniną, nie może się niczego zaczepić, jakoś połapać - to zdecydowanie utrudnia dobrnięcie do końca. Ale co robić, gdy trzeba, gdy ustawodawca dostrzegł wybitne walory w utworze. Przeraża mnie ta matura, może to właśnie ona jest przyczyną mojego podniecenia... Że teżjuż nie ma innych rzeczy, którymi mogłabym się podniecać...
Stanęłam wczoraj na wagę. Właściwie byłam przygotowana na to, co zobaczę, a nawet cieszyłam się, że nie było więcej. Już wczoraj miałam zacząć kontrofensywę, ale przegrałam ze śledziem i miodem. Sama nie wiem, co to oznacza, ale ostatnio mam smaka na ryby, w szczególności śledzie w oleju...mmmm! To dość dziwne, bo do tej pory ryb się wystrzegałam jak ognia traktując je niemalże na równi z robactwem, czyli stworzeniem niezdatnym do spożycia, a tu proszę... Proszę, proszę śledzik w oleju bardzo chętnie! Hehe, może dzięki mojemu opóźnionemu zapłonowi właśnie dotarła do mnie akcja "Ryba wpływa na wszystko".
Żeby jeszcze potrafiła wytłumaczyć za mnie dlaczego nie będę (bo nie będę!) chrzestną...ehh... Można też gdybać, że ta moja dzisiejsza bezsenność jest właśnie sponsorowana przez małą Zuzannę. A może przez moją polonistkę, która zwykła urządzać ostre walenie w kakauko w ramach sprawdzania znajomości lektur. Zaczynam smęcić? To chyba nic dziwnego, już 2:30... lekcje do 13:30... Mnóstwo rzeczy do zrobienia, lecz sił brak, o chęci nie wspominając.