Przegląd tygodnia
Szybka notka dzisiaj bowiem zrobili mi limity na internet. Skądinąd słusznie, aczkolwiek na początku usłyszawszy tą wiadomość rzucało mną po kątach. To prawda, w tej sprawie trochę brak mi dojrzałości i umiaru, na siedzenie przed komputerem straciłam już mnóstwo czasu, więc nawet dobrze mi z tym, że teraz nim sięgnę po laptopa muszę wyrecytować ojcu milion słusznych powodów, dla których właśnie w tej chwili chcę skorzystać z komputera i co więcej zrobić to w określonym czasie. Jednakże nim zorientowałam się, że sprawa oparła się aż o ojca, a nie jak myślałam była jedynie "widzi mi się" matki, chciała urządzić mamusi piekło. Nie chodziło jedynie o komputer, trochę jej się nazbierało, trochę mi się ubzdurało, więc wszystko mogło się skończyć ogromnym wybuchem. Na szczęście w porę zobaczyłam, że laptop leży na mapiarce w biurze i błyskawicznie ochłonęłam. Bo co innego, gdy wolność próbuje mi ograniczyć osoba, którą traktuję jak równą sobie, by nie powiedzieć koleżankę (wiem, wstyd!), a co innego, gdy za wychowywanie mnie bierze się ojciec. To jest zasadnicza różnica. Ta kobieta wkurza mnie na wszystkich frontach, ale nim powiem o jedną anegdotkę za dużo, może po prostu skończę ten temat. Fakt jest taki, mam niby - szlaban na komputer. Niby, bo w świetle wiedzy rodziców nie zrobiłam nic co by było zagrożone karą nałożenia szlabanu, więc niby mogę korzystać z komputera, lecz jak widać nie tyle ile chcę i nie tak jak bym chciała, ale to bardzo dobrze.
W sprawie Andrzeja z Ukrainy, no cóż. Znudziło mi się z nim gadać, bo już zaczynałam wyczuwać, że ktoś tu ma ochotę na wielką miłość ponad granicami. Że on tu w wakacje przyjedzie, że będzie studiował w Warszawie, że ja go będę uczyć polskiego etc. No dajcież wy spokój, chyba mi nałgał z tymi 19 latami, bo kto by w tym wieku takie bajeczki sobie wymyślał. No, chyba, że ja, ale ja nie jestem chłopcem. Chłopcu nie przystoi, chłopiec musi trzymać się ziemi. A może to taka słowiańska dusza... Swoją drogą, do Ukraińców mam pewien sentyment, znacie Bohuna... Taki gwałtownik... Mimo wszystko jest mi teraz głupio, bo jak to mam w swoim zwyczaju, po prostu przestałam się do niego odzywać. Może z tego wyniknąć jakiś konflikt ukraińsko-polski, może nawet chłopak wstąpi do UPA, ale myślę sobie jednak, że ta znajomość nie była aż tak zaawansowana by powodować w nim trwały uraz do Polaków. Najbardziej zresztą zbiło mnie z tropu jego pytanie o to czy mam chłopaka. No właśnie, czy ja mam chłopaka?
Napiszę jeszcze szybko o sakwach. Są! Moje ukochane są ze mną, siedzą obok na fotelu, po części już trochę naładowane nawet i... i tu zaczyna się problem jak to wszystko załadować żeby się zmieściło i jak to co się nie zmieści przyczepić żeby nie spadło. To zagwostka na najbliższe 2 miesiące.
Przy okazji gdy tak patrzę na zasobność mojego portfela, to zaczynam się martwić. Z kupieniem drobiazgów typu zapalniczki czy krem do opalania i ubrań nie powinno być problemów. Drobiazgi niepostrzeżenie będę dokładać mamie do koszyka podczas zakupów, natomiast co się tyczy ubrań coś tam naściemniam ojcu, ale jeśli chodzi o kasę na zakwaterowanie, czyli campingi w drodze i mieszkanie/pokój w Czechach, to sprawa nie wygląda ciekawie. Oczywiście, są jeszcze 4 miesiące, jest okazja pomyślnego zdania matury, co może się okazać drugą komunią, jest w końcu szansa pracy w czerwcu przy spisie ludności, a gdyby to nie wypaliło, to nawet u ojca w roli pomiarowego, więc na razie nie powinnam sobie tym zajmować czachencji, ale jakoś dekoncentruje mnie to. Garmin edge w ogóle zdaje się ooddalać ode mnie. A jak nie on, to też trzeba będzie się rozejrzeć za mapami... Ehh. Będą się drzeć, będą się wyginać, będą mnie gubić.
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze sprawa towarzysza podróży. Gdy mówię o wyprawie, mama udaje, że nie wie o co chodzi. Myśli, że jeśli uda, że cała sprawa nie istnieje, to ja zrezygnuję. Ja, stosując tą samą politykę, mówię, że jadę, że nic mnie nie powstrzyma, używam tego przedurnego argumentu, że jestem już dorosła i nie przyjmuję do wiadomości jej uwag. Oczywiście sprawę rozstrzygnie zdanie ojca, ale póki co boję się jeszcze postawić mu sakwy na biurko i zakomunikować "komu w drogę, temu czas". Do tej wyprawy podchodzę bardzo poważnie, leży mi to na ambicji i możliwe, że zrobię coś głupiego, gdy spotkam się z odmową. Mówiąc coś głupiego oczywiście nie mam na myśli podcinania sobie żył, tylko wyjście na 2 miesiące z domu. Wiem, że w kodeksie ojca taki przejaw niesubordynacji może grozić koniecznością całkowitego wzięcia odpowiedzialności za swoje życie, czytaj wykwaterowaniem z domu, ale sama uważam, że to już najwyższy czas. Aczkolwiek nie sądzę bym była na to gotowa, przynajmniej przez pierwszy rok tych moich bliżej nieokreślonych studiów.
Aaale zaczęłam od towarzysza. Z wiadomych przyczyn moi rodzice uważają, że gdyby z niewiadomych przyczyn mieli przystać na ten mój wyjazd, to jedynie pod warunkiem, że nie będę jechać sama. Ja osobiście może nawet bym nie protestowała przeciw towarzystwu, ale zasadniczy problem jest taki, że w moim otoczeniu (i chyba już o tym pisałam) nie ma osoby, której by się chciało jechać taki kawał drogi. Z pomocą zatem zapewne będzie musiała przyjść moja wyobraźnia, a dokładniej mój wyimaginowany przyjaciel. Oczywiście, nie sądzę by rodzicom wystarczyło to, że powiem im "tak, jadę z Jasiem, Jasio będzie odstraszał niedźwiedzie i zboczeńców", więc trzeba będzie Jasiem mianować któregoś z moich kolegów, który po zapewnieniu, że "tak, będę odstraszał niedźwiedzie i zboczeńców" i pokazaniu obładowanego roweru, pójdzie do domu, podczas gdy ja ruszę do Czech. Trzeba sobie radzić.
Pozdrowienia dla przemiłego kuriera z DPD, który powiedział, że mógłby mi codziennie te paczki wozić:) (sakwy przyszły wczoraj, bagażnik dzisiaj)
A od poniedziałku ROWER! Kochany! Najmilszy! Przenajsłodszy! Proszę, nie psuj się więcej, a jeśli już masz się psuć to rób to całkowicie, tak żeby ojciec uznał, że potrzebny mi nowy:>
Rozglądam się za czymś między 1500 a 2000, ale nie wiem czy rowery w tym przedziale mają sens... To znaczy, wydaje mi się, że cena najbardziej odbiega od jakości, ale to tylko intuicja. Dla mnie one wszystkie są takie same:/
Dodaj komentarz