Nerwy..
Drugą noc z rzędu obudziłam się o 4. Być może wynikało to z tego, że po raz kolejny poszłam spać przed 22, bardziej jednak skłaniałabym się do wersji, że coś zdenerwowało mnie do tego stopnia, że nie mogłam spać. W istocie bowiem chyba nie spałam. Miałam dzisiaj jechać do Torunia. Nie wiem czy pojadę. Pierwotnie miała mi towarzyszyć Ita, ale trochę zamotałam sprawę, to znaczy nie dałam jej w odpowiednim czasie znać, że jednak wycieczka jest aktualna i dziewczyna sobie inaczej dzień poukładała. Nie jestem na nią zła, a może próbuję nie być zła. W każdym razie, obiektywnie patrząc nie mam powodu by być na nią zła, ale mimo to czuję się zmęczona tą naszą reaktywowaną przyjaźnią. Trochę się jednak różnimy. Ona ma chłopaka z prawdziwego zdarzenia, jest przeraźliwie ładna i poukładana, stara się nie wracać do domu po 22:00, ja mam na koncie kilka przelotnych znajomości w tym dwie zawstydzające, jestem gruba i mam chaos w głowie, 22 to dla mnie wymarzona godzina na wychodzenie z domu. Czuję między nami dużo ostrożnej uprzejmości, której obie pomimo szczerych chęci nie możemy się pozbyć. Poza tym w grę zaczyna wchodzić cała ta moja aspołeczność i zawsze, gdy Ita proponuje się spotkać, podświadomie szukam wymówek dla wyjścia z domu. Dla przykładu do Torunia nie pojadę, bo będzię gorąco, ładnie to wymyśliłam, nie? Tak naprawdę cała drżę na myśl, że miałabym sama oglądać mieszkanie. Z drugiej jednak strony musiałabym na głowę upaść żeby odmówić sobie darmowej (finansowanej z funduszy ojca) wycieczki do Torunia, ale jeśli mam tam jechać tylko po gazety z ogłoszeniami, to chyba lekkie marnotrastwo. Całą sprawę komplikuje jeszcze fakt przyjazdu w dniu dzisiejszym mojego NOWEGO roweru. Co prawda kombinuję żeby jechać pociągiem dopiero o 11:50, więc gdyby kurierzy kontynuowali swoją wieloletnią tradycję dostraczania paczek w czasie, gdy ja się kąpię/śpię, to może nawet udałoby mi się ją odebrać, ale w samym Toruniu byłabym wtenczas tyle co nic. No i tak to wygląda, że jest 5 nad ranem, a ja mam kompletnie posypany dzień. Denerwuję się Itą, bo już mi się wydaję, że nie będzie przyjaźni, denerwuję się rowerem, bo nie wiem czy go zdążę dzisiaj odebrać, denerwuję się Toruniem, bo nie chcę bez sensu naciągać ojca i denerwuję się moim bratem, bo jest głupim gnojem.
Powinnam była wcisnąć te żale wcześniej, bo już właściwie kończyłam pisać, ale tak mnie zdenerwował ten dzieciak, że bez napisania się nie obejdzie. Otóż brat Be. kończy w tym roku 28 rok życia, chwała Bogu ma całkiem dobrą pracę i ładną dziewczynę, niestety ma przy tym całkiem niedojrzałe podejście do życia. Z dziewczyną ani myśli się żenić, oszczędzanie pieniędzy to ostatnia rzecz jaką mógłby z nimi robić, a wyprowadzka z domu to najwyraźniej plany na czas późnej czterdziestki. Wcale bym jednak o tym nie pisała, duża część z nas zna w końcu osobiscie takie zjawiska, ale wczoraj jego zachowanie wstrząsneło mną do reszty. Podczas jego nieobecności w domu (w ciagu tygodnia nie mieszka tutaj) zwykłam subtelnie użytkować jego pokój, to znaczy czasem sobie tam siadam, próbuję przeczytać jakąś książkę czy posłuchać radia i zdarza się, że zostawię coś mojego, jakiś zeszyt czy długopis. To prawda, brat Be. wielokrotnie już zaznaczał, że bardzo mu się to niepodoba, ale myślę, że w tej kwestii nie powinien mieć wiele do mówienia. W tym domu istnieje taki całkiem zdrowy zwyczaj, że dzieci, które ukończyły naukę, podjęły pracę i nie wyprowadziły się z domu, mają w obowiązku dokładać się do opłat na utrzymanie domu. Brat Be. nie płaci jednak żadnych pieniędzy, przebywając tu 3 dni w tygodniu nie poczuwa się do obowiązku. Nie ma jednak przy tym jakichkolwiek zachamowań przed zostawianiem zapalonego światła w dwóch a nawet trzech pokojach (dzisiaj, dokładnie dzisiaj tak zrobił!) na całą noc czy opróżnieniem lodówki. Nie, na nic nie oszczędza, po prostu wygodnie żyje, szkoda tylko, że kosztem innych. Acha, ale bezpośrednio zdenerwował mnie tym, że po tym jak zostawiłam u niego zeszyt, w amoku wyrzucił go za okno. Tak się złożyło, że za oknem padał deszcz i cały zeszyt a wraz z nim list od pewnego pana i pocztówka z Indii uległy uszkodzeniu. Doobra, dziękuję za uwagę. Zdrzemnę się do 7 mniej więcej, poczatuję na kuriera i chyba pojadę do Torunia.
Dodaj komentarz