Dziękujemy mamie...
Naprawdę miałam ochotę zrobić nowe nagranie, ale się speszyłam, gdy stanęłam oko w oko z kamerką. Nie zrobię nagrania, ale chociaż napiszę notkę. Właśnie wróciłam z przystanku, na który odprowadzałam moje dwie przeurocze psiapsiółeczki po porywającym popołudnio - wieczorze filmowym, podczas którego obejrzeliśmy tak wybitne owoce X muzy (eee zbyt rozbudowana i udziwniona ta peryfraza czy ki diabeł) jak "Wytańczyć marzenia", "Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki" oraz o mały włos "American Pie" od części 1-6 (na szczęście moje DVD odmówiło posłuszeństwa płycie z tak ordynarnymi filmami). Tak hojnie wzbogacona siedzę teraz i dumam. Ogólnie jestem zbulwersowana, gdyż po tak dużej ilości ploteczek... zawalił mi się cały światopogląd. Niestety nie dane mi będzie dokończyć. Podziękujcie mojej równie zbulwersowanej mamie, która myśli, że dzięki laptopowi może ze mną pogrywać. Dziękujemy mamie.
Dodaj komentarz