74 dni.
Pozostało mi jeszcze 2 i pół miesiąca wakacji. W tym czasie powinnam zdać prawo jazdy, wybrać się na rowerową wyprawę do Szczytna, zrzucić 10 kilo i utkwić w szczęśliwym związku przedmałżeńskim. Z rzeczy mniej ważnych chciałabym jeszcze przeczytać kilka małoambitnych książęk, kupić rower i znaleźć mieszkanie w Toruniu. Siedem celów na 74 dni, jeden cel na 10 dni, 4 dni na poślizgi. Lecz moje chęci nijak się mają do realizacji. To nie jest jednak kolejna notka o braku sił. To jest notka terapeutyczna, w której spróbuję uświadomić sobie wartki upływ czasu. Od dzisiaj, od tego śledzia w oleju z chlebem i kakaa z lodem (pomysł przywieziony z Albanii), które zjadłam w ramach kolacji, zaczynam tracić na wadze i trzymać się diety, wtłaczać się w pozarubensowskie kanony piękna. Zaczynam jeździć na rowerze. Bartążek, Ruś, Gągławki, Stawiguda, bez marudzenia, że coś skrzypi, że szprychy noszą się z zamiarem pęknięcia, bez żalenia się na trzydziestostopniowe upały. Zamiennie z rowerem kąpiele w pobliskich jeziorach, publiczne paradowanie w stroju kąpielowym. Oswajanie świata z moim ciałem, oswajanie mojego ciała z całym światem. Wieczorami seanse z książką w ręku. Na początek po znajomości Łysiak "Salon 2", a z samego rana jazdy doszkalające. Jutro poważna rozmowa z ojcem dyrektorem, wniosek o dofinansowanie ogółu czynności związanych z kolejnym podejściem do egzaminu na prawo jazdy. Tym razem mam parcie i odwagę na sukces. Rozmowa z rana, w południe wizyta w biurze jakiegoś ośrodka szkolenia przyszłych kierowców. Za miesiąc egzamin. Nie mam zbytnio pomysłu na rozwiązanie problemu mieszkania w Toruniu. Nie znam tam nikogo, nie mam 3 osobowej ekipy, z którą mogłabym wynająć jakiś przytulny kąt i bardzo nie lubię poznawania nowych koleżanek. To zwiastuje bardzo powolne i niesukcesywne poszukiwania lokum. Skończy się albo na wynajmowanej za astronomiczne pieniądze kawalerce, albo małym pokoiku podnajmowanym u jakiejś schorowanej staruszki, ze wskazaniem na to drugie. Kwestię kupna roweru pozostawiam otwartą do wczesnej jesieni. Mam już upatrzony model, mam nawet pieniądze, lecz czekam na wyprzedaże. Co zaś tyczy się związków przedmałżeńskich, opowiem wam niebawem zabawną historię. Nic wielkiego, lecz zaczyna się ciekawie...
Dodaj komentarz